wtorek, 1 października 2013

Najbardziej dołująca księga?

Ponoć to ta najlepsza, idealna, najświętsza księga. Okej, niech będzie, zgadzam się. Ale na dodatek jak bardzo dołująca! O czym mowa? O Biblii. Przecież na każdym kroku mamy tam jakieś nieszczęścia! Ale jak to? Przecież do księga od Boga, a Bóg jest przecież dobry. To w takim razie dlaczego od samego początku karmi nas depresyjnymi wizjami i przypowieściami? No, do cholery!

Zaczyna się od powstania świata i od razu opisu grzechu człowieka. No dobrze, to może potem tak dla odmiany byśmy poczytali o tym jak naprawić te grzechy i pożyjemy w zgodzie z Bogiem? Nie. Bo po co? Lepiej postraszyć nas apokalipsą, popalić kilka miast...

Ale wiecie co? Najgorszym według mnie fragmentem Biblii jest Księga Eklezjasty, bądź Koheleta, jak kto woli. Przemówienie kaznodziei stamtąd mówi nam o tym, że wszystko czego się uczymy oraz co zdobywamy przez całe życie jest marne, przecież i tak skończymy z niczym, w grobie... To w takim razie po co chodzimy do szkoły, stawiamy sobie coraz to inne cele i zdobywamy jakiekolwiek doświadczenie? Może od razu ubierzemy się w jutowe worki, odrzucimy jakąkolwiek szkołę i spędzimy całe nasze życie na ulicy? Po co nam dom przecież? Im wcześniej umrzemy, tym chyba lepiej...

Nie chcę nikomu niczego wmawiać, każdy ma swoje zdanie i ja to szanuję. W Biblii wielkim pozytywem jest to, ze każdy może interpretować ją jak tylko chcę. Ja na dzień dzisiejszy odczytuję sens tam zawarty właśnie tak. Kto wie... Może kiedyś to się zmieni?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

SZABLON WYKONANY PRZEZ TYLER DLA BLOGA
http://formadowolna.blogspot.com/2013/10/najbardziej-doujaca-ksiega.html